Życie
wspólnotowe
Konstrukcja
Europy, niezależność ekonomiczna i ruchy migracyjne w końcu narzuciły Francuzom
pogląd trochę absurdalny, że nie są oni sami na świecie. Obcy istnieją,
spotkali ich. Więc zmienili chodnik.
Szacują
swoich sąsiadów według ich słusznej wartości: zero
Cóż powiedzieć, inne Narody mają jedną korzyść w oczach
Francuzów: mogą służyć za przynieś-wynieś i utwierdzać ich w wyższości. Jeden
raz zaspokojony przez porównanie, czar cudzoziemców szybko pryska, aby ustąpić
miejsca rasizmowi, szowinizmowi i ksenofobii o dobrej właściwości, której
usilnie zaprzeczają („Ja śnię, ten czarnuch potraktował mnie jak rasistę. Ja go
uciszę, tępaka !”).
Anglicy ("cochon anglais") są sklasyfikowani w kategorii
bezkręgowych, grubiańskich rudzielców, zwolenników surduta, przeżuwaczy wołu
ohydnie torturowanego w mięcie, połykaczy letniego piwa. Niemniej jednak, fascynują
ich. Angielska nielojalność jest bazą do ewakuacji grup spod Dunkierki i
tajemnicy Świętej Heleny (Napoleon został tam tak czy nie otruty ?). Na
szczęście, ich nienawiść jest rozpuszczalna w alkoholu i po trzech szklankach
czystej złocistej (whisky) są wyraźnie mniej wrażliwi na los Napoleona.
Francuzi nie mają namiętności dla Niemców, bez
prawdziwego znienawidzenia ich, którym
przyznają pewną wiedzę know-how przemysłową. To miłe ustępstwo ma miejsce tylko
podczas ich przygniatającego zwierzchnictwa intelektualnego i politycznego. Język
francuski jest w istocie obecny na wszystkich kontynentach, co nie jest
przypadkiem języka Goethe’go, a obradować w Radzie Bezpieczeństwa ONZ[1]
jest znakiem władzy znacznie ważniejszej niż potęga przemysłowa Nadrenii. Bez
opowiadania o choucroute czy niemieckim poczuciu humoru. Mają jednak punkty
wspólne: pociąg dla pewnej czystości rasy, wielki dystans w kontaktach z
nieznajomymi, chorobliwe przywiązanie do konwencji, wiarę w przeznaczenie ich
narodów. Nie mówcie im tego, nie pojmują tego rodzaju żartów.
Hiszpanie są w ich oczach dumnymi i płochliwymi grajkami na
kastanietach, których krzyki, gdy zagłuszają pianie koguta, to ścinają
Łaciatej[2]
mleko . Jedynie podziwiają hiszpańskich toreadorów, którzy przyjmują uderzenie
rogu w zad[3].
Włoch jest cudzoziemcem cennym. Za każdym razem kiedy
obywatel Francji niepokojony jest korupcją swoich polityków, wzrostem
przestępczości zorganizowanej lub pracą na czarno, zawsze znajdzie się jakaś
dobra dusza, która przypomni kraj, gdzie te defekty są dużo bardzie
akcentowane: Włochy. Uspokojony Pan Martin
przywoła w kilka sekund „la combinazione” wymawiając rękoma i spokojnie
wraca do swojego systemu „D”.
Dwa narody są oszczędzone przez te mieszane uczucia
przyciąganie-odpychanie: Szwajcarzy i Belgowie. Nie są w rzeczywistości, na ich
gust, ani przyciągający, ani odrzucający, a tylko bardzo zabawni. Ich wzajemny
akcent pozwala na moc naśladowania, a ich głupstwa i przypisana powolność
wykrzywi trepanowany beret. Fakt, że te dwa kraje dysponują wyższym PKB[4]
na mieszkańca, nie jest w stanie naruszyć ich utwierdzoną pewność siebie.
wg książki P. Woods'a "Ils sont fous ces Français"