wtorek, 3 maja 2011

Francuskie podziały społeczne: snob z Paryża czy robotnik z przedmieścia ?

Doria Attia mieszka na przedmieściach Paryża, ale studiuje w stolicy. Czuje się bez przerwy zobligowana do wyjaśniania lub przemilczania swoich poglądów i miejsca zamieszkania.
Paryż – wzniosłe zabytki, mistyczne kafejki, szykowne fasady, tłum pogrążony w marzeniach… Paryżanki to ikony, muzy dla artystów, wzory dla młodych dziewcząt. A na peryferiach jest inny Paryż, którego turyści nie znają  - przedmieście! To 2 światy, które nie idą w parze. Dla mieszkańców przedmieścia, którzy go zamieszkują, ale uczą się w Paryżu, ten podział terytorialny i mentalny nie jest rzeczą prostą. Nigdy nie wiadomo jaką pozę przyjąć. Więc stale prowadzi się grę „w być”. Do wyboru są 2 maski : paryska i peryferyjna.
Te dwa środowiska nie idą w parze, a wręcz głęboko gardzą sobą nawzajem z powodu nagromadzonych uprzedzeń. W Paryżu nazywa się Doria, 18-letnia studentka literatury na Sorbonie, córka rozpieszczona przez ojca (bo jedynaczka), urodzona w Paryżu . Pije gorącą czekoladę w Marais, na tarasie, i robi minę, snobistyczną i arogancką, z której Paryżanki zrobiły swój znak firmowy.
Na peryferiach, nazywa się Doria, ex-uczennica zniszczonego liceum za rogiem, mieszkanka przedmieścia, ta która ośmieliła się postawić perfecto na drugim miejscu. Tutaj słucha się tylko rapu. I nie jest jedyną, która przyjmuje strategię „kameleona”. Nie ma wyboru. Jeśli w ogóle można wybierać. Ale spojrzenie nie jest to samo. Już jej powiedziano na przedmieściach, że wypiera się swoich korzeni, że jest tylko zbyt ambitna jak na swoje warunki, że sprzedaje się. Problem w tym, że nie sprzedała się nikomu. Śpi na peryferiach, a cały dzień spędza w Paryżu – jest dokładnie w środku. Niektóre z jej koleżanek po prostu kłamią o swoim miejscu zamieszkania  gdy zapoznają Paryżan. Bo mieszkać na przedmieściach, to obciach! To: nie mieć kasy, żyć w Bronx’ie, w licznej rodzinie.
A na przedmieściach, chodzić (kolegować się) z Paryżanami, to włóczyć się z „Jean-Charles”, albo z przygłupkami (bolosses, benêts).  Raz rozmawiała z dziewczyną z peryferii o noszeniu burek (burqua). Czuła się jak obca, żeby nie powiedzieć trędowata. Dla jej rozmówczyni, mieszkanki przedmieścia i arabki, nie było normalnym, że nie broni prawa do noszenia burki ( a raczej niqab), a co gorsza nie wyraża jasnej opinii na ten temat.
Jasne, nie każdy Paryżanin jest pogardliwy i arogancki. Podobnie jak mieszkańcy peryferii, nie wszyscy są ograniczeni i tępi. Co nie zmienia faktu, że wiele osób, jak ona, musi fałszować swoją osobowość w zależności od miejsca i rozmówcy. Jeśli jej koleżanki z przedmieść Paryża kłamią o miejscu swojego zamieszkania, to robią to przez ostrożność. Myślą i pewnie nie bez racji, że spotykanie się z Paryżanami, ludźmi, którzy mają swoje „znajomości”, jest najlepszym sposobem na wdrapywanie się po szczeblach, na osiągnięcie wyższego poziomu. Tutaj priorytetem jest wyprowadzenie się z osiedla. Ich cel ma podwójny sens : można coś osiągnąć chociaż pochodzi się z przedmieścia i  że nie jest się przygłupem, chociaż afiszuje się swoimi znajomościami z Paryżanami.
Zródło: Tłumaczenie artykułu z blogu Dorii Attii http://www.clubdefrance.pl/